Kolejowe Targi Trako 2015. Wyjątkowy bałagan na wyjątkowym wydarzeniu [foto, video]

Eventy

Międzynarodowe Targi Trako to jedno z najważniejszych wydarzeń kolejowych w Polsce i Europie Środkowo-Wschodniej. Pod względem prestiżu ustępuje tylko znanym berlińskim targom InnoTrans. W tym roku miałem przyjemność przyjrzeć się Trako od wewnątrz, czyli od strony wystawcy-organizatora. Pomimo tego, że targi uważam za udane, jest coś, co sprawiło, że z Gdańska wróciłem zniesmaczony. Co się zatem wydarzyło?

Trako 2015 – dzień jak co dzień

Wtorek, 22 września. Nic nie wskazywało na to, że niedługo wielu wystawców otworzy usta ze zdumienia. Pierwszy dzień, jak to zazwyczaj bywa, minął spokojnie. Uczestnicy podekscytowani, zawierają pierwsze znajomości, witają jeszcze nielicznych gości. 

Chodzę po 6 halach, obserwuję, robię jakieś zdjęcia. Pesa robi furorę już od początku. Nic dziwnego, to perła tegorocznych targów. Flesze, błyski, wywiady.

Interesują mnie ekspozycje i stoiska.  Widzę ogromne, wymyślne konstrukcje, ekipy pracowników, bary, a nawet całe kawiarnie. I eksponaty – różne makiety, trakcje, tory kolejowe, dziwaczne ogromne metalowe części, o których nie mam pojęcia, do czego służą, traktory, tramwaje, pociągi, lokomotywy, symulatory, szyny i wiele wiele innych.

Wrażenie robią stoiska Grupy PKP, Bombardier, Wabtec, Grupy KZN Bieżanów, Tracktec, Pesa, TransComfort, strefy brytyjskiej i wielu innych.

Targi kolejowe w gdansku

Pesa na Trako 2015

Wabtec na Trako 2015

hale wystawiennicze na trako 2015

Hale i stoiska na trako 2015

Targi Kolejowe – maszyna ruszyła

Środa i czwartek, 23 i 24 września. Wszystko toczy się swoim normalnym trybem. Tak, jak na wszystkich innych targach. Te dwa dni to ten faktyczny moment wizerunkowy, sprzedażowy i prezentacyjny.  Tu widzę Marilyn Monroe, tam ucztujących Niemców na Oktoberfest, gdzie indziej zabawy mimów. Muzyka, koncerty, śpiewy i tańce. I rzesza ludzi – ekipy wystawców, klientów, gości, gapiów.

Słowem – dzieje się. Cieszę się bardzo, bo widzę, jak branża się integruje. Tam drinki, tam piwko, gdzie indziej normalny, cały obiad na stoisku. Widzę podpisywane kontrakty, uściski dłoni, uśmiechy.

Trako 2015 - Marilyn Monroe

Popisy na Trako 2015

bombardier na trako 2015

Piątek, 25 września, dzień ostatni. Kto był na targach, ten wie, jak wygląda ostatni dzień. Część stoisk już się zwija, zmęczeni wystawcy chcą wrócić jeszcze tego dnia do domów. Niektórych czeka wielogodzinna jazda za kierownicą, więc też nie chcą jechać zmęczeni. Nie dziwi mnie zatem fakt, że niektórzy od rana już się pakują, krzątają i wynoszą swoje rzeczy.

Wielka niespodzianka na Trako 2015

I tu niespodzianka.

Zgodnie z umową, którą podpisał każdy wystawca, stoiska nie mogą być zamknięte wcześniej niż przed 16.00. O tym oczywiście każdy wie, ale większość chciała zastosować podobny model, jaki stosowała na innych imprezach: ekipa jedzie do domu, na stoisku zostaje nieco materiałów marketingowych, wizytówki i ewentualnie jeden ochotnik, który obsłuży tych spóźnionych klientów.

Wszędzie niby są podobne regulaminy, jednak zawsze takie zostosowanie miało miejsce. Ale nie tu. Przynajamniej nie w halach E i F, gdzie zaobserwowałem początek konsternacji przedsiębiorców.

Ostrożnie pytają ochronę:

– Kiedy można będzie wyjechać?
– Od 16.00.
– Ale auta dostawcze już jadą i mają być koło 12.00…
– Wszystkie samochody dostawcze mogą wjechać na teren wystawy od 17.00.

Wtedy właśnie zacząłem bacznie obserwować rozwój wydarzeń, ponieważ sam miałem ustalonego na 14.00 kuriera. Kurier jeździ tylko do 15.00, a wjechać na teren targów może dopiero od 17.00. Mam dwie palety z eksponatami. Co robić?

Dzwonię do Organizatora. Jest 12.00.
Dyrekcja projektu nie odbiera.
Dział Techniczny (!) nie odbiera.
Dział Organizacji nie odbiera.

Część uroczysta - pani minister

Przemowienie Marii Wasiak

Targi kolejowe

Występy artystyczne na Trako 2015

W międzyczasie słyszę krzyki. Ze zdumienia przecieram oczy. Część wystawców podstawiło auta na ulicy, niezbyt daleko od hal. Wynoszą materiały na rękach, przez parking i na ulicę, do samochodów.

Wtedy właśnie okazało się, że na nich na ulicy Żaglowej czyha Straż Miejska z mandatami za parkowanie w niedozwolonym miejscu.

Część wystawców ma swoje wózki. Małe, niewysokie. Akurat do przewożenia niewielkich kartonów. Ale tu znowu klapa.

Ochrona – dosłownie – zabarykadowała wejścia. Stołami, szafkami, jakimiś krzesłami. Nikt nie przejedzie, twierdzą ochroniarze (Gandalf by się uśmiał).

– Chcecie wyjść – proszę, możecie wyjść. Ale wózki nie wjadą ani nie wyjadą.
– Ale jak to, panie ochroniarzu? Mamy to na rękach nieść?
– Nieść możecie i wtedy możecie przejść. Ale nie z wózkiem.

Wystawcy tak właśnie zaczęli robić. Podjeżdżali do zastawionych drzwi wózkami, wynosili pakunki na rękach, po czym ładowali do innego wózka, stojącego już na parkingu.

Ludzie byli źli, zgrzytali zębami, niektórzy nawet krzyczeli rozgniewani.

Nic z tego. Wyglądało to trochę, jakby organizatorzy wystawców zamknęli. Pomijam fakt, że na halach wrzało jak w ulu. Złowrogiemu oburzeniu nie było końca.

W międzyczasie ciągle dzwonię do Organizatorów, ale bezskutecznie. Jest już 14.00. Odwołuję kuriera.

Ochrona nie mięknie, ale ochroniarze sami są już źli. Jak się okazuje, jest tak za każdym razem. Zawsze powtarza się ten sam scenariusz – do tej 16.00 już nikogo nie ma, ludzie wynoszą wszystko na rękach, przez parking i na ulicę. Mają sprzęt pomocniczy, ale nie mogą niczego użyć. Nie mogą podjechać bliżej samochodem. Są spoceni, zmęczeni, źli. Czują, że odpoczynek im umyka.

Strażnicy przepraszają ludzi, ale nie odpuszczają. Regulamin. Klną, bo widzą ten absurd, wyzywają Organizatorów, ale pomóc nie mogą.

– Kamery, panie. Nie mogę odpuścić, Dopiero od 17.00.
– Wyniosłem już połowę rzeczy. Tych ciężkich nie udźwignę. Choćby autem podjadę…
– Bardzo przepraszam, ale nie wolno.

Dalej dzwonię do organizatorów i działu technicznego. Nikt nie odbiera.

Dzwonię do firmy wynajmującej paleciaki i wózki widłowe na terenie targów, z zamiarem przełożenia zamówienia wózka widłowego na 17.00.

– Panie, ale my możemy się poruszać na terenie wystawy tylko od 18.00.
– Że jak? Miało być od 16.00.
– O 16.00 zamykają targi. Wjechać samochodem na teren targów można od 17.00. A wózki widłowe będą dostępne od 18.00. Wcześniej nie możemy nawet wjechać.
– Czyli teoretycznie zwijać się mogę dopiero o 18.00…
– W teorii. Od 18.00 podstawiamy sprzęt. A kiedy dotrze do pana… to nie wiem. Może nawet o 20.00.

Odwołuję zamówienie. Co mi po wózku o 20.00, kiedy palety nikt nie zabierze? Dzwonię do organizatora i działu technicznego. Cisza.

Od 12.00 wykonywałem do Organizatorów połączenia. Kiedy o 15.00 nikt nie śmiał odpowiedzieć, postanowiłem pójść do biura. Po drodze mijam recepcję. Słyszę podniesiony głosy oburzenia wystawców i mechaniczne odpowiedzi nastoletnich pracowników AmberExpo:

– Taki jest regulamin. Nie możecie Państwo opuścić hali wcześniej niż przed 17.00.
– Nie mogę się dodzwonić do Pani (…).
– Podpisał Pan umowę, Panie (…). Musi Pan zostać.
– Ale chcę się skontaktować z Panią (…)
– Taki jest regulamin!

Sic!

Dotarłem wreszcie do biura. Pustka. Gdzie są wszystcy? Biuro obszerne, ale nikogo nie ma. Słyszę w głębi śmiechy. Idę, mijając po drodze puste pokoje z pootwieranymi drzwiami.

Pukam do tego, skąd dochodzi hałas. Otwiera mi roześmiany Pan. W głębi kilkunastu pracowników Biura, przy kawie i ciastkach. Grzecznie się witam i proszę o panią Szefową Działu Technicznego.

Okazuje się, że jej nie ma, ale ktoś pyta, jak może mi pomóc. Tłumaczę, że nie mam jak zabrać palet. Prowadzą mnie do jakiegoś pokoju. Innej Pani tłumaczę o co chodzi.

– Panie, ale to niemożliwe. Nic nie może zostać do poniedziałku.
– Jest 15.10, kurier już skończył pracę. Palety muszą zostać, bo nikt po nie nie przyjedzie.
– Dobrze, postaram się panu jakoś pomóc. Zadzwonię do działu technicznego (?!).

Po kilku telefonach udało się załatwić, że palety zostaną do poniedziałku.
Odnoszę wrażenie, że była to jedna z nielicznych kompetentnych osób w tym biurze.

Wracam na halę. 

Godzina 15.30. Nikt nie czeka, większość powoli się wynosi. Pod tym względem wystawcy mieli rację – gości w ogóle nie było. Do mojego stoiska w ciągu całego dnia podeszło kilka osób. Jednak po to, by sięgnąć po długopisy na ladzie. Do 16.00 większość wystawców z hal E i F była już gotowa do wyjazdu.  Jak się później okazało, na opuszczenie miasta Gdańsk potrzebowali ok. 2 godzin, takie zatory się porobiły.

Dostawcy na przejechanie kilkuset metrów od bramy do stoiska potrzebowali prawie godziny.

Ochrona:

– To się dzieje za każdym razem. Zawsze jest takie rozpierdziel. A oni [organizatorzy] mają ludzi w dupie. Zapłacił pan przed targami? – pyta ochroniarz jednego z wystawców.
– Zapłaciłem.
– To po co mają Panem zaprzątać sobie głowę?

Pytam ochroniarzy:

– Skoro jest tak zawsze, czemu nikt dotąd niczego nie zmienił?
– Bo nikt o tym nikomu nie mówi. Napisze Pan do organizatorów?
– Napiszę.
– Obiecuje Pan? Bo my też mamy dość tego burdelu.
– Obiecuję.

Napisałem.

Reasumując

Regulaminy, zapisy w umowach – wszystko to rozumiem. Trzeba tego przestrzegać, bo porządek ma być. Jednakże tego porządku nie ma. Podobna sytuacja powtarza się przy każdych targach na terenie AmberExpo. Czy to nie oznacza, że trzeba ulepszyć kwestie organizacyjne? Zmienić regulamin?

Co trzeba zmienić i jak?

Odniosłem wrażenie, że od początku targów organizatorów już nic nie interesuje. Pomoc elektryka nie dociera pomimo 3-krotnego zgłoszenia, dział techniczny nie odbiera telefonów, na recepcji nikt w niczym nie może pomóc. Kierują do działu technicznego.

Zatem: brakuje sprawnej komunikacji. Przez cały czas przy tak dużej ilości wystawców ktoś z działu technicznego powinien być dostępny w każdej chwili.

Swobodny przepływ ruchu. Wszyscy chętni na wyjazd ostatniego dnia rano powinni zostać podzieleni. Po dwa auta przy każdym wejściu na 20 min. Drobne rzeczy szybko i sprawnie wywiezione ze stoisk, większe spakowane i oczekujące na przewoźników. Przy każdym stoisku może zostać jedna osoba i dopilnować demontażu i wywózki swojego sprzętu, jeśli jest taka potrzeba.

Dzięki temu do wieczora wyjechaliby wszyscy chętni. Zwolniłoby się wiele miejsca na halach, nie powstawałyby tak ogromne zatory przy wyjazdach, na parkingach, halach czy na mieście.

Do godz. 19.00 wystawców nie zostało wielu. Kiedy opuszczałem hale,  ochrona, wyraźnie już rozluźniona, grzecznie się uśmiechała do mnie podczas pożegnania.

Wszyscy zmęczeni, ale zadowoleni, że wreszcie to się skończyło.

PS. Podobnych absurdów podczas 4-dniowych targów Trako było więcej. Jednak znam je tylko z relacji innych, a nie własnej obserwacji, dlatego postanowiłem na razie o tym przemilczeć.

_______________________

Wszystkie materiały pochodzą ze strony Organizatorów – AmberExpo. 

Artur

Dodaj komentarz